Czy CIA zhackowało sieć energetyczną w Wenezueli?

Przez ponad 100 godzin ponad 70 procent terenu Wenezueli było całkowicie odcięta od prądu. 15 osób wymagających dializ zmarło z powodu niedziałającego sprzętu medycznego. Bardzo trudno było także o jakikolwiek kontakt z żyjącymi tam obywatelami – brak internetu, telefonii, radia czy telewizji znacznie utrudnia komunikację i dostęp do informacji o wydarzeniach mających tam miejsce. Nicolas Maduro oskarżył USA o cyberatak na sieć energetyczną kraju. Żeby uściślić – chodzi o awarię w hydroelektrowni w El Guri, która zaspokaja 80 % popytu energetycznego Wenezueli. Wedle szczątkowych doniesień, podobnież 3 z 5 generatorów zostało cyfrowo uszkodzonych. Oczywiście można byłoby zlekceważyć typowe dla despotów oskarżenia o interwencje obcych państw, gdyby nie fakt że taki atak w sumie mógłby mieć miejsce, oraz że nie byłby wcale pierwszy. Argument o takiej możliwości podniósł m. in. Forbes. Ten typ ataku Kalev Leetaru określił jako „podręcznikowy przykład pierwszego ataku w wojnie hybrydowej”. Uderzenie w sektor energetyczny w godzinach szczytu, doprowadza do szybkiej i gwałtownej destabilizacji społeczeństwa, wywołując panikę i anarchię. Co więcej, przy słabej strukturze kontrwywiadowczej i słabej ochronie IT, taki atak może pozostać praktycznie niewykrywalny. Warto tutaj przypomnieć nieco historii. W 1973 roku CIA wywołała podobny kryzys energetyczny w Chile, w czasie przemówienia Salvadora Allende, co zapewne przyspieszyło obalenie ówczesnego prezydenta.

Pomimo trudnej sytuacji, obywatele Wenezueli pozostali spokojni, organizowali też wzajemną pomoc, użyczali sobie power banków i agregatów, specjalne patrole jeździły po kraju szukając sygnału telefonii komórkowej. Od niedzieli elektryczność powoli acz sukcesywnie wraca do odciętych od prądu rejonów. Jeśli jednak sam atak okazałby się prawdziwy, to mamy przykład jak łatwo i szybko można sparaliżować cały kraj w wojennych warunkach.

Źródła:

nytimes.com
forbes.com
dziennik.pl

Autor: Karol Mondry